22 letni Rafał Blechacz bryluje podczas koncertu mistrzowskiego w Eurogress. Perfekcyjna gra, zdecydowane wyczucie stylu, wielki format.
Relacja naszego współpracownika Alfreda Beaujaen`a
Akwizgran [Aachen]. Młodzi mistrzowie fortepianu zdają się wyrastać jak grzyby po deszczu. A jeśli któryś z nich ma szczęście dostać się pod skrzydła wytwórni fonograficznej „Deutsche Grammophon”, już jest wygrany. Do tych szczęśliwców należy 22 letni Polak Rafał Blechacz. Wygrał Warszawski Konkurs Chopinowski 2005 i na dodatek kilka nagród specjalnych. Nie sprawdza się w jego przypadku znane żartobliwe powiedzonko Maxa Regera „Im wyżej nagrodzony, tym gorzej wypada”, czego dowiódł podczas koncertu mistrzowskiego w akwizgrańskim Eurogress, prezentując program świadczący o artystycznej odpowiedzialności – żadne podstawowe partie, lecz późny Haydn, wczesny Beethoven i naturalnie Chopin.
Sonata Es-dur Haydna.z roku 1794 i Sonata A-dur Beethovena op. 2 nr 2, datowana na rok później, sprawiają wrażenie spokrewnionych niczym ojciec z synem. I tak też Blechacz je prezentuje: stroniąc od wszelkiego historyzmu, również u Haydna zgłębia w pełni możliwości brzmieniowe Steinwaya, nadając tym samym dziełu jego wielkie zarysy, bardzo zróżnicowane i brzmieniowo wygładzone.
Wczesny utwór Beethovena wzbogaca radosną grę Blechacza o pewną dozę młodzieńczej energii. Nie jest to – oczywiście – tylko techniczna perfekcja, lecz dowód wyczucia stylu, które mądrze wydobywa z obydwu utworów cechy wspólne, ale i różnice temperamentu. Jeśli już tu Polak zademonstrował wydatnie swoje bogactwo barw dźwięku, jego niesamowicie rozległe spektrum różnorodności uderzenia, to w całej pełni zaprezentował się dopiero w Chopinie, któremu poświęcona była druga część koncertu - z Barcarolą Fis –dur, op. 60, trzema mazurkami op. 50, trzema walcami op. 34 i popularnym polonezem As-dur op. 53. Elegancko sprężysta rytmika, delikatny zarys układu dźwięków średnich, świetność koloratury, wszystko to charakteryzuje postać wykonawcy Chopina o wielkim formacie. Nic dziwnego, że zachwycona widownia żądała bisów.
Alfred Beaujean, Aachener Zeitung, 8.03.2007